Nic nie inspiruje mnie do uszycia nowych ciuszków tak mocno, jak świeżo kupione buty, które zazwyczaj nie mam do czego założyć:))
Co prawda tym razem buty mi się trochę odwidziały, i z tych przyczyn prawdopodobnie dziś zostaną zwrócone do sklepu, ale spódniczka i bluzka uszyta w ubiegłym tygodniu z myślą o jakimś świeżutkim zestawie ze mną zostają.
I znów wybrałam bardzo proste formy: dzianinowa bluzka kopertowa - bo nie mam jeszcze takiej w szafie - uszyta według wykroju z burdy 10/2012, całkiem niezła , ale jakaś taka... luźna, długa, obszerna....
Spódnica z kontrafałdami - takie kroje nie wymagają szablonu - wystarczy precyzyjne obliczenie zakładek i odmierzenie ich na materiale. Spódnica wyszła trochę "na ludowo", może powinna być trochę krótsza, ale jakoś w takich fasonach nie mogę się przekonać do długości "przed kolano".
Do spódnicy miała być tiulowa dopinana halka z dwoma falbanami - niestety moje falbany wyszły wyjątkowo puchate, przez co wszystkie spódnice, które na nią wdziewałam wyglądały jak wielka beza... Falbany więc odprułam, wzbogaciły moją kolekcję tkanin do uwolnienia, bo na "ufoka" raczej się nie nadają - wiem, że na pewno nie zamierzam zabrać się za ponowne szycie takiej halki w tej bliskiej i dalszej przyszłości:)
Całość wygląda bardzo zwyczajnie, bez fajerwerków, w sam raz do biegania do pracy i po pracy:
A festiwal rzeczy prostych z dzianiną wiskozową w tle jeszcze się u mnie nie zakończył:))
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za Wasze odwiedziny i wszelkie komentarze!!