niedziela, 14 października 2012

Torba co trochę udaje

Ostatnio cierpiałam na niedostatek torb dużych, mocnych i pojemnych,  które pomieściłyby stosy dokumentów, z którymi muszę codziennie biegać. Powstała więc bohaterka tego posta, i nieskromnie powiem, że spełnia wszystkie wyżej wymienione kryteria. Jest ogromna  - gładziutko wchodzą wszelkie  rzeczy o rozmiarze A4 i nawet ciut większym.  Jest mocna - materiał był wyjątkowo sztywny, a uszy dodatkowo wzmocnione są taśmą parcianą. Pojemności też jej odmówić nie mogę, bo po pierwszym teście spokojnie zmieściło się w niej  standardowe wyposażenie  mojej torebki, kalendarz i całkiem pokaźna sterta dokumentów. 
Pozazdrościłam trochę Bezdomnej Wioletcie jej wyczesanych haftów, więc na froncie machnęłam kilka zawijasów - techniką mało profesjonalną, bo zwykłym ściegiem zygzakowym wąsko i ciasno ustawionym. Efekt końcowy zaspokoił moje poczucie estetyki, więc uroczyście ogłaszam, że torba nadaje się do noszenia!! 
Optycznie torba znakomicie udaje filc, chociaż z filcem nie ma nic wspólnego, a śmiem nawet twierdzić,  że ma nad nim przewagę! Bo materiał owy z wierzchu ma splot grubo tkanej dzianiny, natomiast od spodu podbity jest cienką  warstwą  pianki oraz tworzywem, które gwarantuje mu nieprzemakalność. Materiał jest strasznie sztywny, ale na wszelki wypadek podbiłam go dodatkowo sztywnikiem. Miało  to swoje minusy, ponieważ w trakcie szycia moja maszyna - której przeznaczenie z całą pewnością nie obejmowało szycia takich rzeczy - wydawała z siebie kosmiczne dźwięki!! Na szczęście  bólach  bo w bólach, ale podołała zadaniu  - bo moja Janome'ka - jak kobieta pracująca - żadnej pracy się nie boi :). 






Pochwalę  się jeszcze  moim wyprzedażowym   nabytkiem - Ilustrowana historia strojów, wygrzebana na stoisku -70%, leżała samotnie  pomiędzy romansidłami wszelakimi a poradnikami o rzeczach zupełnie nikomu niepotrzebnych.

.. I fajne jedzonko też było: tarta  na pełnoziarnistym, kminkowym cieście z kurczakiem, fetą i brokułami, posypana odrobiną  sera cheddar. Sądząc po tym, jak szybko zniknęła, raczej smakowała ;).


Kończę  więc ten weekend z zasłużonym ( przynajmniej tak mi się wydaje) poczuciem triumfu!!!


6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, miło wiedzieć, że Ktoś jednak to czyta i ogląda:) a w planach mam serię torebek pseudo - filcowych, więc zapraszam do zaglądania;)

      Usuń
    2. O rany ale ze mnie niemota... usunęłam przez przypadek Twój komentarz ... teraz kombinuję jak to odkręcić ... eh, przepraszam ...

      Usuń
  2. Torba jest świetna i bardzo mi się podobają zawijasy i zdobienia - brawo! Pasują idealnie.
    I zazdroszczę zdobyczy książkowej - pewnie leżało sobie, bo nikomu do głowy nie przyszło, że to może być znacznie bardziej pożądana lektura niż romansidło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za odwiedziny:) a co do zdobyczy książkowych - zawsze jak widzę stertę książek wszelakich włącza mi się instynkt kury i zaczynam grzebać z ciekawości co znajdę na samym spodzie:))

      Usuń
    2. Mam to samo - kupka książek wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę sprawdzenia, co tam jest :)))

      Usuń

Za każdy, nawet najmniejszy komentarz szalenie dziękuję:)