sobota, 20 października 2012

Weekend spraw niedokończonych - odsłona druga z kluczem francuskim w tle

Mój super ambitny plan na starcie został poddany korekcie. Żakiet z płachty namiotowej musiał ustąpić pierwszeństwa zaraz po niespodziewanym incydencie z kawą, która  to z przyczyn do chwili obecnej dla mnie niezrozumiałych wylądowała na podszewce, co miała  właśnie zostać skrojona do owego żakietu.
W wyniku tego incydentu  liderem rankingu weekendowych prac niedokończanych stała się sukienka w pepitkę.
Sukienkę szyłam dawno temu, i od początku współpraca ta szła bardzo opornie. Zaczęło się od wykroju z burdy, który w zasadzie rozrysowałam od początku, łącznie ze zmianą położenia linii cięcia frakowego. Potem było już tylko gorzej, bo po zmianach konstrukcyjnych ciężko mi było nanieść je na skrojone części w ten sposób, aby kratka jako -  tako grała. A na koniec wymyśliłam obszycie dekoltu listwą z dość grubej bawełny i wszycie metalowego zamka z przodu,  co totalnie pogrążyło projekt, bo zamek - a jakże -  wszyłam krzywiuteńko jak nigdy, a wszelkie próby poprawek, przy totalnie snującej się tkaninie, zakończyły się katastrofą... Więc i sukienka odstawiona została na lepsze czasy...

Obecnie w miejsce źle wszytego zamka skroiłam wstawkę, która również dała mi nieźle popalić!! Już dawno nie prułam jednego elementu tyle razy, z tym że za tym podejściem, troszkę rozumku przybyło i obkleiłam wszystko dokładnie taśmą flizelinową.  Nie jest niestety idealnie, ale po tych przejściach wydaje mi się, że lepiej  już nie będzie! 
Na koniec męczyłam się  okrutnie z listwą dekoltu,  która też płatała sporo figli, przez co prucia było niemiłosiernie dużo. Na dodatek do akcji wkroczył tytułowy   klucz francuski,  bo bateria nad wanną też zaczęła się buntować i serwowała tylko zimną wodę. A że do morsów nie należę, i wyznaję  zasadę, że brak ciepłej wody zdzierżę wszędzie, tylko nie w łazience,  chwyciłam  dziarsko za klucz francuski, nie pozwalając się memu mężowi wykazać w tej kwestii.
Sytuacja została opanowana - sprawcą  zamieszania był zawór, który okazał się po prostu za długi (zawsze myślałam, że takie rzeczy są ustandaryzowane!), a i sukienkę udało mi się jakoś doprowadzić do stanu takiego: 





Na Toli dekolt wydaje się odstawać, ale już dawno odkryłam, że Tola karczycho ma inaczej zbudowane niż moje, poza tym rozmiar biustu ma również ustandaryzowany, czego nie można powiedzieć o moim ...  

 Teraz na tapecie są spodnie, co wywołują ambiwalentne uczucia - w tej kwestii, póki co, nic się jeszcze nie zmieniło ..... 
c.d.n. 

8 komentarzy:

  1. Bardzo ładna ta sukienka! Klasyczna, elegancka... bardzo mi się podoba!

    PS. Jak możesz to wyłącz weryfikację obrazkową w komentarzach, spam i tak nie przechodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, cieszę się, że się podoba:)
      a co do weryfikacji obrazkowej w komentarzach - przeleciałam po opcjach bloggera i ...pisze, że mam włączoną... więc może nie o to chodzi...:/. poszperam jeszcze, ale dodatkowe tropy będą mile widziane:)

      Usuń
  2. weryfikacja jednak niewyłączona , trzeba w ustawieniach ->posty i komentarze -> włącz weryfikację obrazkową ustawić na "nie". pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) do mnie to jak do cielęcia w tych sprawach trzeba pisać:) załatwione, dzięki :)

      Usuń
  3. Już gdzieś podziwiałam tą sukienkę chyba na Burda.pl no super, super jest:) zapraszam do mnie po wyróżnienie ignacynka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna,elegancka...marzenie ,moje ,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję bardzo! świetnie się takie kiecki w zimie sprawdzają:))

    OdpowiedzUsuń

Za każdy, nawet najmniejszy komentarz szalenie dziękuję:)