Eh, jakoś tak nie ogarniam tego listopada... wszystko pędzi,
dzień się jeszcze dobrze nie zaczął, a już się kończy,
cały czas jakieś zaległe zaszłości zwisają mi nad głową....
Na polu manualno - rozrywkowym dzieje się niedużo, a na pewno
nie tyle, ile bym chciała ;/.
Ale nie żeby nie działo się zupełnie
nic;)
Przez ostatnie półtora tygodnia walczę z moim
kraciastym wyzwaniem, bo zadeklarowałam chęć przyłączenia się
do zabawy
LoliJoo. No i słowo się rzekło, wykręcać
się nie przystoi:) Pomysłów na wyzwanie miałam dwa, chciałam
zobaczyć, które będzie się lepiej prezentować, ale że
czasu starczyło tylko na jedną rzecz, to przynajmniej dylematów
z wyborem nie będzie. Za to czy prezentować moje
dzieło już teraz - zastanawiam się głęboko, bo samo w sobie
uroku za wiele nie ma... O zdjęcia w wersji "live"
zabiegam nieustannie, ale sprawa zdaje się być wyjątkowo
skomplikowana, i zaczynam wątpić, czy zdjęcia takie do końca tego
tygodnia powstaną. Tola tym razem nie pomoże, ze względu na jeden
istotny mankament jej budowy anatomicznej, jakim jest całkowity brak
krocza/mymłona - czy jakoś tak... (jak zwał tak zwał, każdy wie, o
co chodzi). Jakby tego było mało, focie którymi dysponuję
zrobione są przy sztucznym świetle, więc ich jakość delikatnie
rzecz ujmując: nie powala. Co więcej - lepszych prędko też
nie zrobię, no bo jak, kiedy o 15.30 już szaro za oknem, a do
18.00 w robocie siedzieć trzeba ...
No więc na razie jest jak jest, być może będzie lepiej, ale
tego zagwarantować nie można.
Moim kraciastym wyzwaniem są spodnie uszyte z materiału,
którego całkowity koszt wyniósł 13 zł. Cena ma odpowiednie
przełożenie na jakość, co wymusiło sporo fikołków przy szyciu,
ale efekt końcowy kwalifikuję jako zadowalający:
Skoro już focie takie liche wrzucam to pomyślałam, że
może nadrobię efekt krótką rozprawką o szyciu kraciastych
materiałów:) Zapewne dla większości z Was moje przemyślenia
będą oczywistą - oczywistością, ale być może
będzie to przyczynek do pogłębienia dyskusji i wymiany naszych
kraciastych doświadczeń:). Całość wrzucona zostanie do
zakładki „poradnik niedzielnej krawcowej”, która w zamyśle ma
pomieścić najróżniejsze moje przemyślenia na temat szycia.
Więc poradnika odsłona pierwsza pt. „Kratka na tapecie”
Tkaniny kraciaste bardzo wdzięcznie prezentują się praktycznie
na wszystkich ciuszkach. Dobrze dobrany materiał potrafi znakomicie
optycznie wysmuklić sylwetkę -co w kratce lubię i cenię
najbardziej:). Gorzej już z szyciem takiego cuda, bo cały efekt
bazuje właśnie na idealnym spasowaniu wzoru. Chciałabym się z
Wami podzielić moją metodą na kratkę - wypracowana na
zasadzie prób i błędów kompletnego laika:)
Po pierwsze - przemyślane zakupy. Być może to oczywistość,
ale materiał w kratkę zawsze kupuję z zapasem około 20 cm -
wszak krateczka wymaga dopasowania, więc optymalne zużycie
materiału będzie większe niż przy gładkich tkaninach.
Wybierając materiał unikam wzorów z bardzo dużymi kratkami, lub
kratami, w których optycznie dominują pasy poziome - mój
wzrost to 160 w kapeluszu, więc tego typu materiały nie są dla
mnie wskazane.
Następnie przychodzi czas dekatyzacji. Ja niemal wszystkie
tkaniny dekatyzuję przez ręczne przepłukanie w wodzie o
odpowiedniej temperaturze - wiem, że nie wszystkie tkaniny tego
wymagają, ale wolę ten sposób, ponieważ sprawdzam przy
tym, jak tkaniny będą się zachowały przy praniu. I tu kwestia
zasadnicza, tkanina w kratkę musi zostać bardzo dobrze
rozłożona podczas suszenia, tak, aby w trakcie tego procesu
materiał się nie powyciągał - w przeciwnym razie znacząco
skomplikuje to kolejny etap: właściwe rozłożenie tkaniny
przed skrojeniem. Zazwyczaj wykrój przenosimy na podwójnie
złożony materiał, a więc na tym etapie należy złożyć go w
taki sposób , aby wszystkie pionowe i poziome linie na materiale
pokrywały się, po czym dość gęsto spiąć szpilkami, tak aby
tkanina nie przesuwała się podczas krojenia. I teraz kolejna
ważna rzecz: przenosząc wykrój na tkaninę, pilnuję, aby punkty
styczne poszczególnych części wykroju ( w przypadku
spodni jest to linia kolan, bioder, długość nogawki) przypadały w tym samym miejscu kratkowego wzoru. Dzięki temu poziomy wzór przedniej i tylnej części wykroju bez problemu będzie tworzyć jedną linię. To jest dla mnie
najdłuższy i najbardziej żmudny etap, ale warto zrobić to
dokładnie, ponieważ znacznie ułatwia precyzyjne zszycie
poszczególnych części, oraz często decyduje o efekcie końcowym.
Dodatkowo przy krojeniu kratki zawsze zostawiam większe zapasy na
szwy - w razie nieoczekiwanego przesunięcia się materiału podczas krojenia,
pozwala mi to na swobodne dopasowanie wzoru kratki na etapie szycia.
A co do samego szycia - ja jestem wielką zwolenniczką
fastrygowania niemalże wszystkiego - przy kraciastych tkaninach jest
to szczególnie przydatne, ponieważ pozwala na idealne dopasowanie
poszczególnych części wykroju i zapobiega niechcianemu
przesuwaniu się wzoru podczas szycia na maszynie.
Przy odrobinie cierpliwości możemy uzyskać więc niesamowity
efekt idealnego dopasowania kratek na szytym przez nas
ciuszku:).
Moja metoda na kratkę kiepsko sprawdziła się przy materiale za
13 zł, z którego uszyłam kraciaste spodnie:). Po praniu kratka
zaczęła żyć własnym życiem, a jej spasowanie w ostateczności
sprowadzało się do wyboru pomiędzy dwoma rozwiązaniami: albo szwy
boczne zewnętrzne na nogawkach nie będą po obu stronach
idealne, albo jedna nogawka będzie ok. 1 cm węższa od drugiej
....
Oczywiście wybrałam wersję pierwszą, najważniejsze, że w
najbardziej widocznych i newralgicznych miejscach kratka się
"zgrała".
Wspomnę jeszcze, że tym razem sięgnęłam po wykrój
Papavero, który można pobrać
tutaj. Jak na moją figurę wykrój
wymagał sporych poprawek, ale nie było ich aż tak wiele, jak
przy spodniach z wykrojów Burdy.
Po tym podejściu coraz bardziej skłaniam się do
opracowania wykroju spodni idealnych - kupiłam kilka
metrów taniutkiej ubraniówki, której w ogóle nie będzie mi żal
poświęcić na tego typu eksperymenty.
Zobaczymy, może coś z tego wyjdzie :))