środa, 28 sierpnia 2013

Szycie zaoczne cz.2

Moja ulubiona Modelka - i jak dotąd jedyna która zgodziła się  chodzić w rzeczach przeze mnie uszytych - znów była obiektem moich eksperymentów w szyciu zaocznym. Tym razem podwyższyłam poprzeczkę  i uszyłam kiecuszkę w opraciu o własny wykój. W założeniu miała wyjąść w miarę zwiewna, wygodna  letnia sukienka, która przyda  się też na inne okazje. 
Góra sukienki wymodelowana jest tylko zaszewką piersiową - z perspektywy widzę, że mogłam tu troszkę bardziej poszaleć, sukienka lepiej by się układała. 
Dół lekko zwężany, odcinany w pasie +  pasek z fikuśną klamrą.
 Ponarzekam też  troszkę na wykończenie dekoltu - lamówka cięta po skosie marszczy  bardzo nieatrakcyjnie. Wszywałam ją  dwa razy - nic nie pomogło... Chyba będzie trzeba w przyszłości zmienić  ją na lamówkę  "sklepową".
Do tego uszyłam bolerko z wykroju papavero. Pomimo że mocno skorygowałam wykrój, przez zmianę  pozycji zaszewki piersiowej oraz całkowite przemodelowanie pleców, bolerko nie układało się tak, jak powinno. Przód powinien być o dwa centymetry szerszy, zaś tył - pomimo zwężenia  w ramionach około 5 cm - dalej był zbyt szeroki...  Zostawiłam w nim spore zapasy w miejscach neuralgicznych, więc być może jeszcze  się nad nim pochylę. Jako narzutka na wieczorny chłodek bolerko  się sprawdziło, ale przyznaję,  że tym razem czuję  lekki niedosyt. 
Na zdjęciach widać  też  komplecik z koralikowych wężyków -  ten wzór szalenie wpadł mi w oko i czuję że powstanie jeszcze kilka wariantów  kolorystycznych. 
Całokształt - na zdjęciach poniżej. 


wtorek, 27 sierpnia 2013

Zakoralikowałam się!

Kiedy zrobiłam swój pierwszy sznur koralikowy nie sądziłam, że dopadnie mnie prawdziwa mania koralikowania!!
Zaczynam kolekcjonować koraliki, zapięcia i różnego rodzaju zawieszki z równie maniakalnym zawzięciem jak tkaniny! I cały czas mi mało!!
No i dziergam - koraliki oczywiście, dziergam  w ilościach całkiem sporych i rozsyłam  w świat zanim nawet zdążę się do nich przywiązać.  Głównie powstają bransoletki, ale  największą przyjemność sprawiają  mi jakieś  bardziej zorganizowane "projekty kompletowe".  Kilka egzemplarzy doczekało się  nawet  całkiem "autorskich" wzorów, przy czym zakładam tu margines błędu, że gdzieś tam w czeluściach przepastnego internetu istnieją  już równoległe pierwowzory moich "autorskich" schematów, które to bynajmniej mojego autorstwa nie są:).
I tak powstało kilka czarno - złotych i czarno - srebrnych  gąsienniczkowych błyskotek. Każda gąsieniczka ma zdwojoną  funkcję użytkowo - zdobniczą;  model to więc w sam raz dla kapryśnych, tudzież niezdecydowanych:








Było też kilka sztuk wężyków "klasycznych" - z których do zdjęcia załapały się  ot te trzy egzemplarze:



 I trzy komplety naszyjników z bransoletkami:





 Tak więc: zakoralikowałam się!! I prawdę  mówiąc, chyba mi tak zostanie na czas jakiś:)

środa, 7 sierpnia 2013

Zaraz wracam

...już  niebawem, tylko ogarnę  to i owo, napstrykam jakiś znośnych fotek, wygrzebię się  spod sterty planów, pragnień, obowiązków...

A dodając  parę  słów wyjaśnień , to powodów mojej absencji jest kilka:
Pomijając najbardziej prozaiczne kwestie, które ogólnie można wpakować  do jednego wora pod ,nazwą "lenistwo", to jakoś  nie bardzo mam ochotę  szyć ostatnio... Rzecz w tym,  że przybyło mi ciałka  tu i ówdzie,  i jakoś nie potrafię  tego faktu wizualizować i przetworzyć na rzeczy szyte...  Postanowiłam więc popracować nad zaakceptowaniem tej nowej rzeczywistości  wraz z wszelkimi tego dobrodziejstwiami, i na ten czas zarzucić  prace maszynowe, bo jak tak dalej pójdzie, połowa moich zapasów materiałowych zakończy swój żywot jako mocno przyciasny element garderoby na lepsze czasy, które prawdopodobnie nigdy nie nadejdą...
I tak bym trwała w marazmie szyciowym, gdyby nie fakt, że  coraz trudniej stoczyć mi  jest poranną walkę  o to, co dziś na siebie włożyć, aby nie wyglądało to   jakby zostało właśnie podebrane z szafy młodszej siostry...  

Przede wszystkim jednak ostatnio koncentruję się na mej szeroko rozumianej karierze - jakoś ogarnęło mnie wrażenie, że stoję  w miejscu  i  zaczynam tracić z oczu tę ścieżynę,  którą  kiedyś sobie wytyczyłam.... Tak więc narzuciłam kilka rygorów,  wyznaczyłam kilka nowych celów, w konsekwencji czego w tygodniu poświęcam  swój  wolny czas  głównie na "samokształcenie"   i    starcza mi zazwyczaj  odrobinę czasu tylko na to, aby podglądnąć co się  u Was dzieje. A weekendy uciekają  mi coraz szybciej, korzystam ostatnio ze słońca i pogody, aby złapać namiastkę  wakacji, których w tym roku nie planujemy.

Ale w końcu się jakoś wygrzebię,  wysunę choć  kawałek noska z blogowego niebytu,  i to (mam taką nadzieję) w czterech odsłonach:
1. Jersey  w kilku odsłonach;
2. Szycie zaoczne cz. 2;
3. Koralikowe szaleństwo;
4. Nurkowanie w pastelach.

Do zobaczenia!

poniedziałek, 20 maja 2013

Proste formy

Nic nie inspiruje mnie do uszycia nowych ciuszków tak mocno, jak świeżo kupione buty, które zazwyczaj nie mam do czego założyć:)) 
Co prawda tym razem buty mi się trochę odwidziały, i z tych przyczyn prawdopodobnie dziś  zostaną zwrócone do sklepu, ale spódniczka i bluzka uszyta w ubiegłym tygodniu z myślą o jakimś świeżutkim zestawie  ze mną zostają. 
I znów wybrałam bardzo proste formy: dzianinowa  bluzka kopertowa - bo nie mam jeszcze takiej w szafie - uszyta według wykroju  z burdy 10/2012, całkiem niezła , ale jakaś taka... luźna, długa, obszerna.... 
Spódnica  z kontrafałdami - takie kroje nie wymagają  szablonu  - wystarczy precyzyjne  obliczenie zakładek i odmierzenie ich na materiale. Spódnica wyszła trochę  "na ludowo", może powinna być  trochę  krótsza, ale jakoś  w takich fasonach nie mogę  się  przekonać do długości "przed kolano".  
Do spódnicy miała być tiulowa dopinana halka z dwoma falbanami - niestety moje falbany wyszły wyjątkowo puchate, przez co wszystkie spódnice, które na nią  wdziewałam wyglądały jak wielka beza... Falbany więc odprułam,  wzbogaciły moją kolekcję   tkanin do uwolnienia, bo na "ufoka" raczej się nie nadają - wiem, że na pewno nie zamierzam zabrać się za ponowne  szycie takiej halki  w tej bliskiej i dalszej przyszłości:)  
Całość wygląda bardzo zwyczajnie, bez fajerwerków, w sam raz do biegania do pracy i po pracy: 




A festiwal rzeczy prostych z dzianiną wiskozową w tle  jeszcze się u mnie nie zakończył:))

Pozdrawiam i bardzo dziękuję  za   Wasze odwiedziny i wszelkie komentarze!!


poniedziałek, 13 maja 2013

Pasiaka uszyłam

Co prawda paseczki przeżyły swój wielki "come back" w zeszłym sezonie, ale jakoś mi nie po drodze było z takimi tkaninami, więc swój pierwszy pasiak uszyłam dopiero teraz  - a  precyzyjnie rzecz ujmując - w zeszłą sobotę.
Wiskozowa dzianina miała zostać  przerobiona na letnią zwiewną  tunikę, ale niezbyt workowatą, żeby moją nikłą talię  podkreśliła w sposób inny niż przy pomocy paska - których to fanką raczej nie jestem.
Zdecydowałam  się  więc na model nr 136 B z burdy nr 11/2012, którego oryginał wykonany został z nieco mięsistej dzianiny:

I muszę przyznać, że ta prosta konstrukcja tuniki  jest bardzo udana! ładnie się układa, dobrze leży na biodrach, nie trzeba jej niczym przewiązywać, aby co nieco kształtów swych uwydatnić:) Wykrój ten na pewno ze mną zostanie na dłużej!  
Do mojej  pasiastej tuniki dodałam jaskrawo - czerwone wykończenie dekoltu,  oraz zaplotłam z  tej samej dzianiny warkoczykowy paseczek - żeby mój nowy ciuszek odrobinę ożywić. Paseczek zapewne znajdzie u mnie  wiele innych zastosowań, bo nie przepadam jak mi się coś tak w biodrach majta:) 
A oto efekt końcowy:






A na koniec  jeszcze jedno ogłoszenie parafialne: szukam inspiracji na damską oversieze'ową  bluzę dresową, z kapturem najlepiej -  więc wszelkie linki, podpowiedzi, namiary  bardzo mile widziane:) 
Pozdrawiam! 

O niespodziankach, zaległościach i nowościach

Z lekkim poślizgiem, ale jednak do MAXI - AGI dotarła niespodziewajka wygrana przez Nią  w zabawie "kto pierwszy ten lepszy, kto drugi - ten też lepszy".  Aga okazała się  jedyną lepszą, która wyraziła chęć  otrzymania  niespodzianki:), więc uczciwie mogę przyznać, że po prostu Była Najlepsza:)
A jak prezentuje się otrzymana przez Nią  paczuszka - możecie podglądnąć tutaj.

Przy okazji szycia niespodziankowych  kosmetyczek,  uszyłam  ich hurtem cztery: 


Zgaduję, że materiał to jakaś pikowana ekoskórka lub inne tworzywo. Aby wszystko trzymało się kupy wstawiłam wypustki - głównie z ekoskórki. Te sklepowe jednak okazały się zbyt gibkie, a co za tym  idzie  niezbyt odporne na konstrukcję kosmetyczki. Dlatego większość z nich (za wyjątkiem kremowej) zrobiłam sama twórczo  wykorzystując  sznurek do prania:) 

Nadrabiając  zaległości dokończyłam moje pudełka, które czekały na wszycie lamówek. Z racji tego, że co nieco musiały odczekać na swoją  kolej, chyba można je zaliczyć do skutecznie zlikwidowanych UFO'ków:)




Moje pudełka są wykonane z  dwóch warstw bawełny obklejonej sztywnikiem, pomiędzy które włożyłam piankę  PCV. Dzięki temu pudełko w trakcie użytkowania  nie straci kształtu, a i  kontakt z wodą lub innymi płynami nie zrobi mu żadnej krzywdy:) 

A skoro już przy UFO'kach jestem - dziś podjęłam jeszcze  jedną próbę  zwalczenia UFO'ka  - dokończenia skrojonej kilka tygodni temu sukienki maxi. Niestety, mój czas  na wszelkie manualne rozrywki jest ostatnio reglamentowany i szybko dobiegł   końca, więc sukienka owa chyba stała się UFO'kiem podwójnym, bo dwa razy odkładanym.... 


Jeśli chodzi zaś  o nowości, to ostatnio zainspirowana cudownościami, jakie oglądałam na blogu u Nef, postanowiłam zmierzyć się z tematem i spróbować wydziergać sobie koralikowego wężyka. Uprzednio łyknęłam trochę teorii, co, jak i z czego można zrobić, po czym zakupiłam niezbędne akcesoria. Zdecydowałam się na metodę dziergania szydełkiem, bo  na pierwszy rzut oka wydawała mi się najprostsza.  Oj, jakie to złudne było ....  Przez cały tydzień próbowałam rozgryźć, w jaki sposób przebrnąć przez dwa pierwsze rzędy! Ale jakoś poszło, technikę mam już jako tako opanowaną, i muszę przyznać, że jest to strasznie wciągające zajęcie:) 
Dotychczas powstały dwa próbne wężyki, z różnej wielkości koralików. Wężyki raczej nie powalają  swą  urodą, ale to głównie dlatego, że kupione przeze mnie koraliki były strasznej jakości - znalezienie dwóch jednakowej wielkości koralików w paczce było nie lada wyczynem:). Jako materiał do ćwiczeń spełniły swoją  funkcję, teraz czas pomyśleć o  nowych zapasach:) 



 I moja Echo Flower się dalej dzierga. Utknęłam na "nupkach" które jakoś niespecjalnie przypadły mi do gustu, i raczej  zostaną poddane  likwidacji....  Muszę teraz pomyśleć  w jaki sposób to spruć,  aby nie zatrzymać się z robótką  w połowie chusty, oraz jak rozwiązać  kwestię  dziury "ponupokowej". 

A że ostatnio dość  często narzekałam na burdowe wykroje, w następnym poście dla odmiany  powiem co nieco o bardzo udanym wykroju na tunikę z Burdy nr 11/2012:).

poniedziałek, 6 maja 2013

Ale za to niedziela...:)

Weekend majowy - jakoś  przeleciał... 
Prawie nic nie uszyłam -  ale to raczej zgodnie z mim planem, bo postanowiłam skoncentrować  się w te dni na nauce do egzaminu językowego, który czeka mnie w połowie czerwca.  Ostatnio przeraziły mnie bowiem dwie rzeczy: ogrom materiału do opanowania oraz ogrom mojej niewiedzy :/. Więc w panice zaczęłam nadrabiać zaległości, bo wiem, że na tygodniu raczej niewiele zdziałam w tym temacie... 
Trochę podłubałam moją Echo Flower  - zaczęłam już (dopiero?)  przerabiać border. Teraz od kilku dni robótka leży spokojnie, i czeka na swój ciąg dalszy - a raczej na dokupienie dodatkowego motka włóczki:). 
No i nie żeby tak absolutnie  nic a nic z maszynowych rzeczy się nie urodziło. W ramach odmóżdżenia od nauki, pudełka sobie szyłam, takie zwykłe, wiązane, podobne do tych tutaj,  hurtem, trzy na raz. Dwa z nich na lamówkowanie czekają, więc do zbiorowej fotki jeszcze nie gotowe:).

Trochę tylko żałuję, że nie zabrałam się  za jakiegoś UFO-ka... no, może w przyszłym tygodniu będzie lepiej:) 

W niedzielę za to łapałam garściami słońce ( w końcu!!!)  na poobiednim, wyjątkowo długim spacerze po lubelskiej starówce. Uwielbiam się włóczyć jej zaułkami, uliczkami i zakamarkami. Za każdym razem zachwycam się  nią  jak przy pierwszym spotkaniu... I czaruje mnie to miejsce wciąż  na nowo, szepcze do ucha swoje małe sekrety, uwodzi  kolorem,  błyskiem światła, gwarem życia  przechodzącym nagle w melancholijną  ciszę ...

Mam nadzieję, że dzisiejsze słoneczko dało Wam niezłego kopa na cały przyszły tydzień:)
Pozdrawiam!!


p.s. Zdjęcie jakie jest każdy widzi - ale  wybrane losowo i na "żywca":)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Mała zajawka moich ostatnich zmagań oraz kilka słów w ważnej sprawie

Zacznę dziś od bardzo małej, takiej tyciej, tyciej zajawki czegoś, co powstawało wyjątkowo opornie w ostatnim czasie. Mozolnie - bo wirusy wszelkie dały mi przez ostanie tygodnie  równo popalić -  niedoleczona grypa, która powinna skończyć  się po tygodniu,  zamieszkała ze mną  na dłużej i zaprosiła

jeszcze kilku swoich kumpli ...  Jedynym zaskakującym dla mnie doświadczeniem z tego okresu było to, że pierwszy raz od dawien dawna mój mózg po prostu się wyłączył - zero myślenia, tylko instynkt przetrwania i zaspokojenia najprostszych potrzeb życiowych...
Ale obecnie powoli wracam do żywych, pozbierałam do kupy zwoje życie zawodowe, dobrnęłam do końca kilku rozpoczętych projektów, a nawet rozpoczęłam kilka nowych.
I tak oto powstało kilka czarnych niespodziewajek - których część powędruje do szczęśliwego zwycięzcy z akcji "Kto Pierwszy -  Ten Lepszy".



Tak nieśmiało napomknę, że  jest jeszcze do zaklepania miejsce dla "Drugiego lepszego" - może ktoś się jeszcze skusi ....

Poza tym - sukienka mi się  nowa wymarzyła, wiosenna, lekka, z fikuśnej tkaniny.  Wybrałam model nr  134 z burdy  9/2012, który prezentuje się mniej więcej tak:








Jako, że podobny model z wykroju Burdy mam już za sobą i  nie wymagał większych poprawek, większość szwów tym razem zszyłam bez żadnych przymiarek, co by ukrócić sobie męki fastrygowania wszystkiego po kilka razy.  
I jak zwykle, ilekroć  próbuję  iść na skróty - tylekroć okazuje się, że droga wydłuży mi się kilkukrotnie ....
Wykrój - przynajmniej w moim wykonaniu -  jest totalnym nieporozumieniem  - Jak na moje oko powinien być zaszeregowany do wykrojów dla kobiet wysokich, i to o biuście mieszczącym się w standardach modelingowych.... Dałam się  omamić tym fantazyjnym cięciom,  i teraz czeka mnie wiele godzin prucia  i kombinowania ja me  nieszczęsne dzieło  odratować ... 

Pochwalę  się jeszcze, że obecnie walczę z moją wersją chusty echo flower, której cudowny przewodnik "step by step" zrobiła Intensywnie Kreatywna. Walka to nierówna, bo z dzierganiem nie jestem zbyt zaprzyjaźniona i biorąc pod uwagę moje dotychczasowe projekty, to jakby przesiąść się od razu z malucha na tor wyścigowy formuły  bez żadnej jazdy próbnej... 
Przy okazji metodą prób i błędów odkryłam kilka oczywistych  oczywistości, takich jak np. w jaki sposób prawidłowo przerabiać oczka lewe  lub prawe, aby wychodziły ładnie i zgrabnie:)   W rezultacie cały schemat startowy wygląda u mnie jak jedna wielka pomyłka, z pogubionymi i poprzekręcanymi oczkami i raczej daleki jest od pierwowzoru... Na szczęście to tylko kilka pierwszych "kwiatków" bo na schemacie podstawowym wykorzystuję  już  moje w trudzie i znoju opracowane algorytmy przerabiania oczek:) 
Obecny stan zaawansowania  mego dziergania prezentuje się tak:

Kolor na zdjęciu wygląda fatalnie, więc musicie mi wierzyć na słowo, że to piękna blado - miętowa wiosenna zieleń. 
Jestem coraz bliżej  końca schematu podstawowego, i rozpoczęcia kolejnego etapu z wzorem na border w roli głównej:) 

******

A teraz ważna sprawa: 
Z poślizgiem ale jednak przyłączam się do akcji:  "chcemy więcej męskich wykrojów w Burdzie!" 
O  tym, że męskich wykrojów w Burdzie nie ma zazwyczaj wcale, a jak już są, to oględnie mówiąc,  głowy nie urywają  - nie muszę chyba nikogo przekonywać. Dlatego  warto spróbować, czy nie da się coś w tym temacie zrobić:)  

Więc jest akcja - jest odzew!! 

Jeśli  też chcesz dołączyć do tej akcji: 


1. Pokaż swoje poparcie i polub nas na Facebooku a potem opowiedz o nas swoim znajomym!

2. Podpisz naszą petycję online.

3. Wyślij maila z prośbą o więcej męskich wykrojów do redakcji niemieckiej Burdy, która tworzy i zatwierdza wykroje do wszystkich edycji Burdy na świecie: burdastyle@burda.com

Przygotowaliśmy 3 wersje językowe petycji - po polsku, angielsku i niemiecku. W temacie wiadomości wpisz swoje imię i nazwisko (np Ola Kowalska - Petition) aby wiadomość nie trafiła do spamu.

4. Jeśli prowadzisz bloga albo fanpage opublikuj na nim informację o akcji "Więcej męskich wykrojów w Burda PL". Teksty petycji i banery akcji znajdziesz na Facebooku oraz na stronie: http://meskiewykroje.blogspot.com/



Ja podpisuję się pod tym obiema rękoma!!




sobota, 30 marca 2013

Kto pierwszy ten lepszy, kto drugi też lepszy!!!!

Kilka dni temu dotarła do mnie przesyłka świąteczno -wiosenna od Iwony prowadzącej bloga  Ifgift, u której udało mi się zgarnąć  ostatnio nagrodę niespodziankę, w ramach akcji " kto pierwszy ten lepszy, kto drugi też lepszy!".  A w przesyłce - niespodzianek kilka!! Bo i kubek w kubraczku się w niej znalazł -  u Iwony ostatnio było istne kubkowo - kubraczkowe szaleństwo! A że zima nie odpuszcza, taki kubek w sam raz przyda się  na te Święta:) W kubku znalazłam piękne granatowe kolczyki, które już zdążyłam przetestować w terenie. A to jeszcze nie wszystko, bo w zestawie prezentowym od Iwonki znalazłam też piękne jajko z wiosenno - rumiankowym akcentem oraz  zajączka kicającego w stronę  serduszka, które  wiosnę  poczuło w 100%!! 
Iwonko, Twoja niespodzianka była przecudna, jeszcze raz dziękuję!! Już dawno nie czułam się tak obrzucona prezentami :)) 




I oczywiście kontynuując zabawę ogłaszam:
KTO PIERWSZY - TEN LEPSZY, A  KTO DRUGI - TEN TEŻ  LEPSZY!

A zabawa polega  na tym, że dwie pierwsze osoby, które pozostawią pod niniejszym postem komentarz wraz z deklaracją chęci przyłączenia się  do zabawy otrzymają  ode mnie ręcznie wykonaną niespodziankę. Potem pozostanie już tylko się pochwalić, i oczywiście kontynuować zabawę  na tych samych warunkach:). 
Więc: ma ktoś ochotę??? 

A skoro tak wiosenno - świątecznie się  u mnie zrobiło, chciałabym Wszystkim Wam życzyć  ciepłych (!) ,  spokojnych i rodzinnych Świąt!
Co prawda w tym roku Zajączek Wielkanocny kica po śniegu i szuka choinki, a zamiast Dyngusa będziemy się rzucać śnieżkami, to jednak nie tracie nadziei, słoneczko jest z dnia na dzień coraz wyżej:))
 
Ps. 
A w zasadzie jak tak patrzę za okno i myślę, że w niedzielę zaczyna się nowy sezon "Gry o tron"....  To tak nieśmiało zadaję  wszem wobec pytanie: Czyżby mieli rację....?? Winter is coming?? Czy to tylko skuteczny marketing??
 

piątek, 29 marca 2013

Zaległości

Eh, ależ ja mam tyły w blogowaniu ... już  mi wstyd się  tłumaczyć... A wszystko przez to, że mój  sprzęt komputerowy (dobrze, że nie szyciowy :P) odmówił współpracy, co  skończyło się bardzo bolesnym w skutkach przywracaniem systemu .... A że tak już mam, że jestem  więźniem moich przyzwyczajeń, nawet tych najmniejszych, to  wszelkie zmiany, nawet na lepsze przyjmuję wyjątkowo opornie... A tu na raz tyle wrażeń!! Skutek  tego m.in. taki, że  do dziś nie opanowałam  podstawowych funkcji moich nowych narzędzi do edycji zdjęć, dlatego wrzucam to co mam, lepiej prędko nie będzie,  bo takie zmiany wymagają u mnie zdecydowanie więcej czasu niż jeden tydzień:) 

 I tak oto prezentuję mają wykończoną  łososiową sukienkę. Troszkę przekombinowałam z obszyciem dekoltu przez co zastosowana metoda znacznie odbiega od reguł sztuki krawieckiej, ale grunt że wizualnie prezentuje się  przezwoicie:) I teraz czekam na jakiś powiew wiosny, bo aż żal mi taką kieckę pod te kurty i płaszcze wkładać!!








Poza tym - w międzyczasie  wycięłam  prostą  bluzkę z  Burdy  nr 9/2012 model 123 . Susanna ostatnio zrobiła fantastyczny przewodnik krok po kroku dla tego modelu,  świetna sprawa dla wszystkich rozpoczynających przygodę z dzianinami! 
Z modelu tego wykroiłam już kiedyś bluzkę,  wyszła przyzwoicie,  więc tym razem mogłam szyć "w ciemno":) Materiał  - to zalegająca w szafie "sweterkowa" dzianina, bardzo ciepła  - idealna na te "zimowe" dni...
.....A że kolor bluzki idealnie porył się z kolorem moich ścian - na zdjęciu jest jedna wielka beżowa plama .... no cóż,  uprzedzałam...



I jest rozstrzygnięcie szyciowego bloga roku!! Gratuluję Wszystkim Wyróżnionym! Muszę przyznać, że wyniki wyjątkowo mnie ucieszyły!!!
Kibicowałam wielu osobom, ponieważ zaglądam w przeróżne miejsca, które wprost kipią pasją, entuzjazmem, a przede wszystkim nieprzeciętnym talentem! Uwielbiam te pozytywne wibracje, które płyną z Waszych blogów, i uważam, że każdy z uczestników tego konkursu, chociażby z uwagi na to zainteresowanie objawiające się w małych kliknięciach "zagłosuj",  winien czuć się jak Wygrany:)) 
Mam nadzieję, że kolejne edycje konkursu  przyniosą  równie wiele emocji, radości i triumfów!!

A jutro - kolejna porcja zaległości - tym razem super przyjemnych!!

czwartek, 21 marca 2013

Światła mi brak!!!!

Dosłownie!! Ostatnio czuję  się, jakbym mieszkała w jakiejś króliczej norze.... 
Do mieszkania wracam późnymi popołudniami, chociaż  to i tak nie ma większego znaczenia, bo jego położenie względem osi północ - południe powoduje, że   nawet za widoku nie wpada do niego  jakaś powalająca ilość  światła...
Na dodatek przed zupełnymi ciemnościami chronią nas ostatnie najlichsze żarówki, które  i tak regularnie  i z uporem przepalają się dzięki super starej instalacji elektrycznej... I jeszcze te zawieruchy,  o których nawet więcej wspominać nie będę, a  niech sobie idą  już precz, bo to już lekka przesada -  tak się panoszyć końcem marca.... 

I tak oto światła mi brak!! A co to oznacza - każdy Blogger szyciowy doskonale wie: no light - no photo!! A sukienka, o ta co ją w połowie drogi prezentowałam w tym  poście,  od pięciu dni  skończona na Toli wisi!! 

I skoro już  w temacie światła jesteśmy - to ostatnio nawinęła mi się książka o podróżowaniu na promieniu światła, czyli K-PAX G. Brewera.  Mogłabym napisać tu wiele o fabule, o jej wielowątkowości, sposobie konstruowania akcji, dialogach i narracji, ale o tym można poczytać w wielu miejscach. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że książka naprawdę porusza, pozostawia z pytaniami, na które mimowolnie usiłujemy   sobie odpowiedzieć... 

**** 
Myśląc  o świetle  przewija mi się  przez głowę jeszcze jeden temat:  malarstwo J.M. Williama Turnera.  Jego obrazy po raz pierwszy zafascynowały mnie jakieś 7 lat temu, podczas zwiedzania w National Gallery w Londynie.  I co jak co, ale światło potrafił Facet uchwycić rewelacyjnie!!  
A myślę o W.  Turnerze nie bez powodów, dojrzewa we mnie bowiem myśl zakupienia reprodukcji jednego z jego obrazów do mojego biura... Wybierać pewnie będę pomiędzy następującymi dziełami: 







Boję  się trochę, że reprodukcja będzie totalną  kichą  .... I że to ogólnie to kiepski pomysł... 
Na razie jeszcze myślę, szukam inspiracji... Jeśli macie, Kochani , ochotę coś niecoś podpowiedzieć - z chęcią wysłucham:) 

Tymczasem,  parafrazując Pszczółkę Maję:  hop hop, Pani Wiosno, gdzie jesteś???!!!! ;)

niedziela, 24 lutego 2013

Dobrze wykonana robota ;)


Co prawda z lekkim poślizgiem, ale ogłaszam wszem i wobec, że mój blog otrzymał  wyróżnienie Libster Blog od Maxii- AGI -  za "dobrze wykonaną rotę";) Bardzo dziękuję, jest mi niezmiernie miło:))
Tradycyjnie przerwę  łańcuszek i nie nominuję dalej- i przyznaję że dziś oprócz  "wyższych" motywów  takiego działania dorzucić trzeba odrobinę lenistwa ....

Oczywiście na pytania Maxi- AGI z chęcią odpowiem:
  1. Moje hobby to ........ oj obecnie na prowadzeniu znajduje się szycie, ale to się  dość często zmienia:)))
  2. W ludziach cenię ...... szczerość, wyobraźnię, otwarty umysł... 
  3. Najbliższe memu sercu są… dosłownie - to chyba płuca (choć z biologii orłem nie byłam:)) A tak metafizycznie - to wokół mego serca dość tłoczno jest... dużo by pisać, a wybrać jedną rzecz nie sposób...
  4. Moja ulubiona potrawa to………….  wszystko szpinakowe, bez mięsa przeżyję, a bez szpinaku - byłoby trudno:)
  5. Odpoczywam przy……………….. muzyce.
  6. Ulubiony film………………… chyba nie mam takiego... oglądam sporo rzeczy, wiele filmów mnie poruszyło lub zapadło w pamięci, ostatnio np. wrażenie zrobił na mnie film "Biała wstążka" Haneke'go.
  7. Wymarzony urlop………………….. (Gdzie?) - Nowa Zelandia :))
  8. Mój styl…………………………  jest po prostu mój,  nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli miałabym opisać w kilku słowach, to dominuje u mnie klasyczna prostota i monochromatyzm.
  9. Pies czy kot………… zdecydowanie pies.
  10. Gdy robię to, co kocham to………………. (Co czuję?) czuję jak śpiewa moja dusza :))
  11. Najbardziej w sobie cenię.………… to trudne pytanie, chyba moją upartość, choć  wiem, że to nie jest zbyt pozytywna cecha.


 Manualne rozwijam się ostatnio wyjątkowo wolno... Pokazać bym mogła bluzkę, o taką:


 Mogłabym, a jakże, ale bluzka owa, jakkolwiek w stanie spoczynku prezentowała się  znakomicie, to pierwszej próby w terenie przetrwać nie zdołała.... Bluzce puściły prawie wszystkie szwy, a mnie resztki nerwów, które się jeszcze uchowały  po zakończeniu jej szycia....
Na tapetę  poszedł tym razem piękny, kremowy, delikatny, wysokogatunkowy (a co za tym idzie superdrogi) naturalny jedwab. Szycie nie należało do przyjemnych, ale efekt końcowy mnie powalił.  Zakochałam się w jedwabiach, i nawet myślałam że jest to miłość odwzajemniona... do czasu .... 
do czasu kiedy zobaczyłam co stało się  z owym jedwabiem ...  przy szwach normalnie dziura na dziurze ... eh... 
Myślę, że to po części wina konstrukcji tej bluzki... dla mnie nie okazała się ona zbyt wygodna,  mimo że uszyłam ją ze sporym zapasem luzu. Na pewno nie sięgnę już po ten wykrój, zbyt wiele bolesnych  wspomnień ... Jedwab w zasadzie jest zniszczony, bluzka wymaga sporej przeróbki,  tak że z pierwowzoru pozostaną  tylko zaszewki górne i podkrój szyi... Na razie musi poczekać na swoją drugą szansę...

Międzyczasie na tapecie jest nowa kiecka  szyta z pięknej zdobyczno - wyprzedażowej wełny 100%. 
Sukienka szyta jest z burdowego wykroju, model 121, burda  nr  8/2012. Oczywiście wzór dla kobiet wysokich został dostosowany do moich 160 cm, dorzuciłam wypustki z ekoskórki, pozostała jeszcze podszewka, ale myślę, że  mogę pochwalić  się  efektami:). 



Powoli więc do przodu... Trochę żółwim tempem, ale jednak:) Za to zawodowo, oj dzieje się dzieje :) a moją  pracę uwielbiam prawie tak samo jak szycie:)  Więc narzekać nie zamierzam ;)

pozdrawiam Wszystkich!! 
   

czwartek, 31 stycznia 2013

Mały kącik zwierzeń

No dobra, mam trzydzieści lat..  I  racja, niewiele się  z tego powodu zmieniło w moim życiu... Co więcej, nawet z tą myślą sobie nieźle radzę :) Bo w zasadzie to takie okrągłe liczby prowokują  mnie do zmian, założeń, postanowień.  Tak, aby wróciło do mnie to fajne uczucie, że  życie wypełniam prawie  po brzegi...:) 

I tak w styczniu postanowiłam reaktywować moje czytelnictwo  z poziomu 1 książka na miesiąc do poziomu min. 5 książek. Zakładałam optymistycznie że uda mi się dobić do 10 książek miesięcznie, ale styczeń mocno ostudził moje zapędy. Więc pozostaje przy magicznej piątce. A że styczeń już w zasadzie za nami, niniejszym raportuję, że minimum styczniowe zostało osiągnięte:) A oto moja osobista  lista czytelnicza: 
W. Łysiak – Karawana Literatury
J.R.R. Tolkien – Hobbit
B. Akunin – Kochanek śmierci
S. King – Zielona mila
Dawid Michel – Atlas chmur

Po drugie, postanowiłam, że każdy dzień rozpocznę z planem dwóch rzeczy, z czego pierwszą  będzie rzecz którą muszę zrobić danego dnia, a drugą  - rzecz którą dawno nie robiłam lub nie robiłam nigdy:)  

Po trzecie,  rok 2013 będzie  zdecydowanie rokiem języka francuskiego:)  - oczywiście muszę  się  więc owego języka w końcu porządnie nauczyć:;)

Wymyśliłam sobie jeszcze kilka innych rzeczy,  które mają docelowo sprawić, że rok 2013 będzie super przełomowy i wyjątkowy, ale  chyba na dziś wystarczy tych  zwierzeń ...


W  temacie manualno - robótkowym to nie dzieje się  za wiele. Między czasie bawiłam się ostatnio techniką canadian smocking, która zachwyciła mnie dogłębnie. Jak na razie wydrapowałam  dwa kwadraty z eko - skórki  z przeznaczeniem na poduszki, ale już czuję, że na jasiach pewnie się ta przygoda nie zakończy:) 
 A żeby nie  było, że nic dziś nie pokażę - mała zajawka mojego canadian spocking: 

 
I tak się  jakoś  ostatnio zdarza, że ciągle zapominam zaprezentować moich razem - wiczek... Eksploatuję  je dość intensywnie,  co w moim przypadku oznacza, że zazwyczaj nie mam pojęcia w której torebce, tudzież  kieszeni  kurtki/ płaszcza tym razem się znajdują... Może następnym razem załapią się  na jakieś przyzwoite focie:) 

A tak z innej beczki -  czy Wy też czujecie, że każdy nowy dzień przybliża Was do wiosny??
Bo mnie to od razu się cieplej robi, jak widzę,  że dni są coraz dłuższe:))  

poniedziałek, 28 stycznia 2013

O dziurkach prawie doskonałych słów kilka

Więc nie żebym ja się tylko na tym blogu chwaliła, co to ja ostatnio nie uszyłam, tudzież się  żaliła, że znów coś jakoś nie tak wyszło, a miało być takie cacy piękne, że tylko och i ach ...  
Bo od czasu do czasu i pokażę coś niecoś, jakie to całkiem  dziwaczne lub zupełnie tradycyjne techniki stosuję, ku chwale krawiectwa cierpliwie uprawianego w domowym zaciszu. 

A i okazja się trafiła, w związku z prezentowanym poprzednio płaszczykiem, który to szczególnie umordował mnie na etapie dziurek. 

W efekcie powstały dziurki "kryte" - taką całkowicie nieprofesjonalną nazwę  ode mnie otrzymały. Dla przypomnienia prezentują  się one tak: 



Sposób wykonania takich dziurek nie jest zbyt skomplikowany, ale na najważniejszym końcowym etapie konieczna jest odrobina "ręcznej roboty". Świetnie  sprawdza się przy grubych puchatych materiałach,  w których obszycie dziurki tradycyjnymi metodami jest utrudnione lub mało estetycznie.

Dla zobrazowania techniki wykonania tych dziurek, użyłam kawałka materiału, z którego uszyłam mój płaszcz,  a który zszyłam w taki sposób,  aby przypominał brzeg płaszcza. dodatkowo potrzebne będą dwa małe kawałki cienkiej tkaniny o wymiarach  nieznacznie większych od planowanej wielkości dziurki. Ja użyłam zwykłej podszewki.


Wewnętrzna strona materiału, tak jak w moim płaszczu,  usztywniona jest  specjalną  włókniną  do płaszczy.


W miejscu, w którym planujemy zrobić dziurkę należy przypiąć kawałek wcześniej przygotowanego materiału. prostokąty przypinamy po obu stronach, tj, na przedniej stronie oraz odszyciu, mniej więcej w tej  samej  pozycji pionowej. prostokąty przypinamy na prawej stronie materiału.



Następie dokładnie odmierzamy miejsce w którym ma znajdować się dziurka i odznaczamy kredą. Dziurkę zaczynamy szyć na przedniej stronie, dopasowując do niej w dalszej części położenie dziurki na odszyciu.


Wzdłuż oznaczenia obszywamy na maszynie prostokąt o długości naszej dziurki a szerokości ok 3 mm.  Najbezpieczeczniej obszyć ten prostokąt bardzo gęstym ściegiem prostym - dzięki temu żadna część materiału, po nacięciu dziurki się nam nie wysnuje.


Ważne jest aby szerokość obszytego prostokąta nie była zbyt wąska. Po obszyciu  prostokąta stanowiącego "ramę" dla   naszej dziurki otrzymujemy taki efekt:

 
Następnie środek odszytego prostokąta ostrożnie rozcinamy i wywijamy przez otrzymaną  dziurkę nasz pomocniczy kawałek materiału na lewą stronę.



Teraz musimy wykonać te same czynności na drugiej części - tj na odszyciu. Najpierw jednak dokładnie przenosimy  na odszycie  położenie i szerokość naszej dziurki. Techniki są tu dowolne - ja  składam obie części płaszcza i wbijam dwie szpilki w oba końce wykonanej dziurki, po czym zaznaczam kredą punkty, w których przebijają one odszycie. Po połączeniu tych punktów otrzymuję położenie i długość dziurki na odszyciu. 


Po wyznaczeniu miejsca dziurki na odszyciu, kolejny raz obszywam gęstym prostym ściegiem prostokąt o szerokości ok. 3 mm.


Teraz należy rozciąć utworzony w środku prostokąt i wywinąć pomocniczy materiał na lewą stronę.


Pomocniczo można dziurkę zaprasować  lub upiąć  szpilkami. 
I rzecz najważniejsza: mianowicie obie części, tj. przód oraz odszycie upinamy tak, aby dziurki pokryły się w tym samym miejscu. Następnie wewnętrzne części dziurek zszywamy gęsto ręcznym ściegiem okrężnym. Im dokładniej to zrobimy, tym dziurka lepiej będzie się prezentować:)



 I tak oto osiągamy następujący efekt:




W zasadzie to takie domowe haute couture :D 
Jeśli znacie prostszy sposób osiągnięcia takiego efektu - to zapraszam do wymiany doświadczeń:) 

Udanego dziurkowania:)