Ostatnio cierpiałam na niedostatek torb dużych, mocnych i pojemnych, które pomieściłyby stosy dokumentów, z którymi muszę codziennie biegać. Powstała więc bohaterka tego posta, i nieskromnie powiem, że spełnia wszystkie wyżej wymienione kryteria. Jest ogromna - gładziutko wchodzą wszelkie rzeczy o rozmiarze A4 i nawet ciut większym. Jest mocna - materiał był wyjątkowo sztywny, a uszy dodatkowo wzmocnione są taśmą parcianą. Pojemności też jej odmówić nie mogę, bo po pierwszym teście spokojnie zmieściło się w niej standardowe wyposażenie mojej torebki, kalendarz i całkiem pokaźna sterta dokumentów.
Pozazdrościłam trochę Bezdomnej Wioletcie jej wyczesanych haftów, więc na froncie machnęłam kilka zawijasów - techniką mało profesjonalną, bo zwykłym ściegiem zygzakowym wąsko i ciasno ustawionym. Efekt końcowy zaspokoił moje poczucie estetyki, więc uroczyście ogłaszam, że torba nadaje się do noszenia!!
Optycznie torba znakomicie udaje filc, chociaż z filcem nie ma nic wspólnego, a śmiem nawet twierdzić, że ma nad nim przewagę! Bo materiał owy z wierzchu ma splot grubo tkanej dzianiny, natomiast od spodu podbity jest cienką warstwą pianki oraz tworzywem, które gwarantuje mu nieprzemakalność. Materiał jest strasznie sztywny, ale na wszelki wypadek podbiłam go dodatkowo sztywnikiem. Miało to swoje minusy, ponieważ w trakcie szycia moja maszyna - której przeznaczenie z całą pewnością nie obejmowało szycia takich rzeczy - wydawała z siebie kosmiczne dźwięki!! Na szczęście bólach bo w bólach, ale podołała zadaniu - bo moja Janome'ka - jak kobieta pracująca - żadnej pracy się nie boi :).
Pochwalę się jeszcze moim wyprzedażowym nabytkiem - Ilustrowana historia strojów, wygrzebana na stoisku -70%, leżała samotnie pomiędzy romansidłami wszelakimi a poradnikami o rzeczach zupełnie nikomu niepotrzebnych.
.. I fajne jedzonko też było: tarta na pełnoziarnistym, kminkowym cieście z kurczakiem, fetą i brokułami, posypana odrobiną sera cheddar. Sądząc po tym, jak szybko zniknęła, raczej smakowała ;).
Kończę więc ten weekend z zasłużonym ( przynajmniej tak mi się wydaje) poczuciem triumfu!!!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, miło wiedzieć, że Ktoś jednak to czyta i ogląda:) a w planach mam serię torebek pseudo - filcowych, więc zapraszam do zaglądania;)
UsuńO rany ale ze mnie niemota... usunęłam przez przypadek Twój komentarz ... teraz kombinuję jak to odkręcić ... eh, przepraszam ...
UsuńTorba jest świetna i bardzo mi się podobają zawijasy i zdobienia - brawo! Pasują idealnie.
OdpowiedzUsuńI zazdroszczę zdobyczy książkowej - pewnie leżało sobie, bo nikomu do głowy nie przyszło, że to może być znacznie bardziej pożądana lektura niż romansidło.
dziękuję za odwiedziny:) a co do zdobyczy książkowych - zawsze jak widzę stertę książek wszelakich włącza mi się instynkt kury i zaczynam grzebać z ciekawości co znajdę na samym spodzie:))
UsuńMam to samo - kupka książek wywołuje u mnie natychmiastową potrzebę sprawdzenia, co tam jest :)))
Usuń